Makroekonomia

Cisza przed burzą


Tyle się latem minionego roku mówiło i pisało o rewolucji w obszarze łańcuchów dostaw. Chiny, jako „fabryka świata”, miały się skończyć. Tak jak zresztą i Komunistyczna Partia Chin i jej szef, czyli przewodniczący Xi Jin Ping. Reżim chiński i jego mandat sprawowania władzy miał erodować za sprawą wirusa, którego partia nie opanowała, której wymknął się spod kontroli.

I to tak, że cały świat zaraz zabierze się do roboty, aby dla własnego bezpieczeństwa poprzenosić produkcję na swoje podwórka. Powstało kilka analiz, stworzono – również w Polsce – kilka prac studyjnych przedstawiających cały proces wraz z instrukcją obsługi: co i kiedy należy wykonać, aby faktycznie tę produkcję przenieść. Przynajmniej w tym zakresie, w którym to w ogóle możliwe. Minęło pół roku, świat przywykł, że albo się otwiera, albo zamyka w lockdownie, o przenoszeniu produkcji, o rewolucji w łańcuchach dostaw nie mówi, nie pisze już właściwie nikt.

No, może za wyjątkiem jednostek złośliwych, jak niżej podpisany. Temat nie ożywa nawet mimo gwałtownie rosnących kosztów transportu z Chin (za pojedynczy kontener 40-stopowy trzeba obecnie zapłacić ponad 10.000,00 USD, 5 razy więcej niż rok temu) i niezwykle wydłużonego czasu dostaw (w transporcie morskim 60 dni i więcej).

Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku Rewolucji Przemysłowej No.4, która była niezwykle popularnym i głośnym tematem w okolicach 2015 roku. Stała się przedmiotem debaty w Davos w roku 2016. Stworzono sporo dokumentów, analiz, przeprowadzono badania naukowe i… sprawa ucichła. Przestała istnieć w głównym nurcie medialnym, zepchnięta różnego rodzaju informacjami o większej sile rażenia: kto komu wbił w polityczne plecy polityczny nóż, albo jak się szybko pozbyć nagniotków za pomocą cebuli uprawianej przez potomków Inków.

Tyle, że jak w przypadku fundamentalnych kwestii dotyczących łańcuchów dostaw, tak i w kwestii Czwartej Rewolucji Przemysłowej zbywanie zjawiska milczeniem, przymykanie na owo zjawisko oczu nie sprawi, że przestanie ono istnieć. Będzie wciąż tam za zasłoną milczenia, a problemy, które ze sobą niesie, problemy już dawno zidentyfikowane nabrzmieją, a któregoś pięknego dnia, zupełnie nieoczekiwanie, z nieznanego zupełnie dziś powodu (kto na poważnie brał opowieści o zagrożeniu epidemiologicznym jesienią 2019 roku) uderzą w nieprzygotowanych na jej wybuch ze zdwojoną, niszczącą siłą.

 

Rewolucje, rewolucje…

Rewolucja Przemysłowa 4.0 odbywa się na naszych oczach, ale poniekąd poza naszym zrozumieniem. Czym ona jest? Pierwszą rewolucję przemysłową wywołał wynalazek maszyny parowej. Ignorowana i wyśmiewana przez wielu buchająca parą i kłębami dymu góra żelaza wywróciła do góry nogami cały znany do końca XVIII wieku świat. Przełomowym momentem w początkowych latach kariery maszyny parowej, a właściwie silnika parowego Jamesa Watta było odkrycie, że poprzez system kół i wałów silnik ten może napędzać krosna tkackie. Nagle sposób wyrabiania tkanin,  który zasadniczo nie zmienił się przez tysiąclecia, nabrał innego wymiaru. Potem okazało się, że para może służyć do młócenia zboża, podróży po lądzie i po morzach, może dźwigać, kruszyć, wygniatać blachy, toczyć wielkie i małe elementy w drewnie, metalu. Powstanie przemysłu pociągnęło za sobą wielkie przemiany społeczne. Rewolucja przemysłowa przyniosła rewolucje społeczne, a także rewolucje narodowe.

Pod koniec wieku XIX odkryto, że nowym źródłem napędu silnika może być prąd elektryczny. Zbudowanie żarówki, źródła sztucznego światła i silnika elektrycznego stało się początkiem drugiej rewolucji przemysłowej. Jej największym rezultatem stało się powstanie linii produkcyjnych. Do siły dołączył przemyślany, skonsolidowany system wytwarzania.

Jednym z dzieci energii elektrycznej był komputer. Ten zaś stał się „iskrą”, która doprowadziła do wybuchu trzeciej rewolucji przemysłowej. Z jednej strony okazało się, że pewne procesy produkcyjne można automatyzować, algorytmizować, z drugiej zaś powstał zupełnie nowy dział gospodarki, która zajęła się wytwarzaniem komponentów elektronicznych i produktów złożonych z tych komponentów, a która zarazem w wielkiej swej części utraciła fizyczność. Okazało się, że można produkować produkty wirtualne, takie jak chociażby oprogramowanie komputerowe, narzędzia w rodzaju edytorów tekstu, arkuszy kalkulacyjnych, systemów do budowania prezentacji, komunikatorów, etc., i można te produkty sprzedawać jak samochody, czy czarną herbatę.

I mówiono dużo o końcu historii oraz o tym, że ludzkość osiągnęła granice tego, co osiągalne. Zapominając, że podobne tezy wygłaszano w drugiej połowie wieku XIX. Komputery i technologie komputerowe nieustannie rozwijano, w połowie lat 90. XX wieku pojawił się Internet. Początkowo traktowany jako swego rodzaju ciekawostka. Ale już 10 lat później nikt Internetu nie traktował niepoważnie. Krach związany z upadkiem tak zwanych „dotcomów” w końcówce XX wieku nie osłabił zainteresowania globalna siecią. Wręcz odwrotnie. Co rusz pojawiał się ktoś, kto odkrywał nowe potencjały drzemiące w Internecie. Google, Amazon, Alibaba, Facebook, Tencent…. Zrozumiano, że Internet niesie ze sobą nowe możliwości, daje szanse rozwoju nowych gałęzi gospodarki, której podstawą są dane. Pozyskiwanie danych, magazynowanie danych, analizowanie danych, obrabianie danych, kupowanie danych, sprzedawanie danych. Komputery biurkowe ustąpiły laptopom, te smartfonom. Internet uwolnił się z kabli i stał się dostępny w sieciach telefonii komórkowej. Pojawiła się myśl, że przecież Internet jest doskonałym medium, poprzez które mogą komunikować się urządzenia, maszyny, systemy. Pojawiła się również myśl, by wprowadzić w realne życie pomysł, by człowiek komunikował się z maszynami, jak z innymi ludźmi, wprost, używając głosu, a nie mniej lub bardziej skomplikowanych systemów klawiatur. A myśl ta mogła zacząć się realizować dzięki rozwojowi technologii bazujących na Sztucznej Inteligencji, zwiększeniu efektywności przechowywania danych („cloud computing”) i ich masowej obróbki (Big Data), a wreszcie szybkości i swobody ich przesyłania (LTE, 4G, 5G…)

Tak, bez hałasu, ruszyła Rewolucja Przemysłowa 4.0, która w projekcie strategii technik wysokich rządu Niemiec (2011) określona została jako „komputeryzacja procesów wytwórczych”. Przy czym owa „komputeryzacja” połączona została z robotyzacją, automatyzacją, a co najistotniejsze, z autonomią procesów wytwarzania.

 

Roboty, czyli konkretnie co?

Do świadomości opinii publicznej z opowieści o Rewolucji Przemysłowej 4.0 dotarł najskuteczniej komunikat o robotach. „Roboty zastąpią ludzi i pozbawią ich pracy”. Przy czym wyobrażenie tych robotów w zasadzie nie odbiegło od owej kreacji z filmów science-fiction, które wzbudzały tyle emocji w latach 50. XX wieku. Czy taki blaszany humanoid może zastąpić człowieka? Fachowca?

(…)


Za­in­te­re­so­wał Cię ten ar­ty­kuł?

Peł­na treść do­stęp­na jest w wy­da­niu lutowym ’21 Cre­dit Ma­na­ger Ma­ga­zi­ne.

 


Au­tor ar­ty­ku­łu:

Leszek Ślazyk

Politolog, publicysta, przedsiębiorca, związany zawodowo z Chinami od 1994 roku. Od ponad 25 lat zajmuje się organizacją produkcji w Chinach na zlecenie organizacji z Polski i Europy Środkowej. Ostatnie lata poświęcił pracy na rzecz polskich firm zainteresowanych zdobyciem chińskiego rynku dla swoich produktów i technologii. Autor ekspertyzy dotyczącej możliwości współpracy Polski z Chinami w obszarze gospodarki cyfrowej. Twórca koncepcji utworzenia w prowincji Guangdong Polsko-Chińskiego Parku Sztucznej Inteligencji. Od roku 2010 roku redaktor naczelny stworzonego przez siebie portalu chiny24.com.

Write a comment...

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *