W słynnej książce „Upadek”, Jared Diamond przytacza przykłady wielu cywilizacji, których główną przyczyną załamania było niewłaściwe eksploatowanie środowiska naturalnego, a także nieumiejętność przystosowania się do zmiennych warunków. Chociaż często tego nie doceniamy, żyjemy niewątpliwie w najlepszych możliwych czasach. Jeszcze 100 lat temu tylko szczęściarzom udawało się dożyć setki, średnia wieku wynosiła połowę dzisiejszej, pracowaliśmy od rana do wieczora, a ludzkość cierpiała z powodu nieustających konfliktów zbrojnych. Dzisiaj, dzięki zdobyczom cywilizacyjnym, ludzie się bogacą, pracujemy i mieszkamy w coraz bardziej komfortowych warunkach, żyjemy dłużej, podróżujemy i wypoczywamy. Oczywiście nie brakuje problemów, jednak obiektywnie, dzięki rozwojowi nauki i medycyny, jeszcze nigdy nasze życie nie było tak łatwe i przyjemne, jak jest teraz. Ale czy tak będzie zawsze?
O ile mogę się zgodzić, że obserwowane efekty w 2030 roku rzeczywiście będą ‘mocno odległe od katastrofalnych’, to jest zdecydowanie możliwe, że scenariusz wysokich emisji w dalszym horyzoncie czasowym doprowadzi do następstw, które zdecydowanie będą katastrofalne (w każdym razie dla znaczącej części ludzkości). [Będzie tak] ponieważ globalny ekosystem w 2030 roku może być w fazie przejściowej, zmierzając do znacznie bardziej znaczących następstw po upływie kilku dekad.” Tak pisał w sierpniu 1981 roku Richard Cohen, kierownik „Theoretical and Mathematical Sciences Laboratory” (dział badawczy Exxona) w odpowiedzi na pismo Werner’a Glass’a, jednego z naukowców do wiceprezesa firmy. Śledztwo dziennikarskie przeprowadzone przez InsideClimate News pokazało nie tylko ogrom środków wyłożonych przez Exxon w latach 70-tych i 80-tych na prace badawcze nad wpływem CO2 na klimat, ale także ich złożoność i innowacyjność. Exxon wydał miliony dolarów na badania dotyczące CO2 aby lepiej zrozumieć problem i … podejmować dalsze „właściwe” decyzje biznesowe. W latach 80-tych Exxon interesował się produkcją paliw syntetycznych, próbując wypracować strategię przetrwania w XXI wieku, z kurczącymi się zasobami konwencjonalnej ropy i zagrożeniami związanymi ze zmianami klimatu. Wiedziano, że wytwarzanie takich paliw jest źródłem ogromnych emisji CO2, ale przyszłe zyski były nie do pogardzenia. Amerykańska firma doskonale zdawała sobie sprawę z konsensusu naukowego w temacie zmian klimatu, a jej naukowcy w pełni się z nim zgadzali. Mówią o tym wprost dokumenty firmowe oraz opracowania i opinie zatrudnionych w firmie specjalistów. Znany był im zarówno raport doradców naukowych prezydenta Lyndona Johnsona z 1965 roku mówiący, że spalanie paliw kopalnych stanie się przyczyną zmiany klimatu, jak i raport na temat zmian klimatu opublikowany przez Narodową Akademię Nauk USA (National Academy of Sciences – NAS) w 1966 roku. Zwrócono w nim uwagę, że rosnące stężenie CO2 jest zgodne z ilością CO2 uwalnianego podczas spalania ropy, gazu i węgla. Współautorem sprawozdania NAS był zresztą jeden z naukowców Exxon’a – James F. Black. Był on, obok m.in. Henry’ego Shawa i Edwarda E. Davida, w składzie grupy badaczy zatrudnionych przez firmę w latach 70-tych w celu analizy efektu cieplarnianego.
O ile mogę się zgodzić, że obserwowane efekty w 2030 roku rzeczywiście będą ‘mocno odległe od katastrofalnych’, to jest zdecydowanie możliwe, że scenariusz wysokich emisji w dalszym horyzoncie czasowym doprowadzi do następstw, które zdecydowanie będą katastrofalne (w każdym razie dla znaczącej części ludzkości). [Będzie tak] ponieważ globalny ekosystem w 2030 roku może być w fazie przejściowej, zmierzając do znacznie bardziej znaczących następstw po upływie kilku dekad. [Richard Cohen, Exxon, 1981]
W ujawnionych w 2021 roku przez proekologicznych dziennikarzy z projektu Unearthed nagranach wysoki rangą lobbysta, związany z koncernem ExxonMobil, Keith McCoy, mówi: „Czy agresywnie zwalczaliśmy niektóre ustalenia nauki [na temat zmiany klimatu – red.]? Tak. (…) Czy włączaliśmy się w działania zakulisowych grup, by przeciwdziałać niektórym wczesnym wysiłkom [w tej dziedzinie – red.]. Tak, to prawda. Ale nie ma w tym nic nielegalnego. Dbaliśmy po prostu o nasze inwestycje, dbaliśmy o interes naszych udziałowców.”
Ujawnione nagrania mogą okazać się istotne z punktu widzenia wielu spraw sądowych i śledztw toczących się przeciwko Exxon’owi. Według niektórych komentatorów efektem może być fala przegranych procesów podobna do tej, jaka dotknęła branżę tytoniową. Taśmy wzmocniły też grupy akcjonariuszy firmy, które walczą o jej zielony kurs. Ale czy ta i inne firmy robią wystarczająco dużo aby zapobiec katastrofalnym zmianom klimatycznym?
A co jest teraz, po dekadach, które minęły od badań Exxon’a, największym zagrożeniem dla rozwoju gospodarczego? Geopolityka? Wojny? Populizm? Kryzys demokracji i kapitalizmu? Nie… Gospodarkę globalną wykończyć mogą zmiany klimatyczne. Tak przynajmniej piszą w swoim artykule Adrien Bilal (Harvard University) oraz Diego R. Känzig (Northwestern University) pod tytułem „The macroeconomic impact of climate change: global vs. local temperature”. Jak podsumowuje Janusz Jankowiak, we wcześniejszych pracach na ten temat, straty w światowym PKB w średnim okresie liczono na 1%-3% PKB. W aktualnym szacunku autorzy podnieśli te koszty do alarmującego poziomu 12% PKB, ze szczytem przypadającym po 6 latach. Dobrobyt zostałby zredukowany o 29%, czyli efekt szoku klimatycznego przypominałby koszty Wielkiego Kryzysu z roku 1929, tyle, że tym razem byłaby to strata permanentna. Dlaczego zmiany klimatyczne, postępujące przecież już od dawna, nie spowodowały zawału światowej gospodarki? – pyta Jankowiak i kontynuuje – Autorzy odpowiadają: tempo zmian przyspiesza, a długoterminowe konsekwencje już teraz są znaczące. I oszacowali, że bez wzrostu globalnej temperatury w latach 1960-2019 światowy PKB na głowę byłby już o 18% wyższy, niż obecnie. Inna byłaby także jakość życia.
Tak, ESG to koszty, zmiany, a może inwestycje? Czy stać nas na to? A może powinniśmy zadać inne pytanie: Czy stać nas na dalszy rozwój cywilizacyjny bez dbałości o środowisko?
Wróćmy jeszcze do „Upadku” Diamond’a. Jak autor opisuje reakcję społeczeństwa na dotykające ich wspólnotę problemy?
Kłopoty pojawiają się zawsze, a uniknięcie ich często graniczy z niemożliwością. Co nam zostaje? Odpowiednio na nie reagować i rozwiązać je w najlepszy i najszybszy możliwy sposób. Tylko jak się okazuje nie jest to takie zawsze oczywiste. Podczas wykładu który prowadził autor, jeden ze studentów zadał mu pytanie: „Co czuł mieszkaniec Wyspy Wielkanocnej, wycinając ostatnie drzewo?”. Jak to w ogóle możliwe że władcy wyspy nie zorientowali się że wykorzystywanie surowców szybciej, niż się odnawiają będzie prowadzić do ich braku? Jak to jest, że na przykład w Japonii problem wylesienia występował również, a jednak wprowadzono odpowiednią gospodarkę leśną i społeczeństwo przetrwało do dziś? Diamond zauważył, że Wyspa Wielkanocna podzielona była między 4 mniejsze wioski, których wodzowie rywalizowali między sobą o względy i wpływy. Słynne posągi, które są znakiem rozpoznawczym tej wyspy były też dodatkowo hołdem oddawanym bogom. Ich tworzenie było najważniejsze i prawdopodobnie w swojej krótkowzroczności nie wzięto pod uwagę, że zasoby się wyczerpią. Nie tylko dla wykonywania posągów ale także zaspokajania innych potrzeb zapewniających przetrwanie społeczności.
Kłopoty pojawiają się zawsze, a uniknięcie ich często graniczy z niemożliwością. Co nam zostaje? Odpowiednio na nie reagować i rozwiązać je w najlepszy i najszybszy możliwy sposób. Tylko jak się okazuje nie jest to takie zawsze oczywiste.
Wspomniana Japonia zareagowała odpowiednio szybko. Wiek XVII był w tym kraju czasem dobrobytu, w którym następował bardzo szybki rozwój. Budowano nowe pałace, domy, statki transportowe i wojenne. Oczywiście z drewna. Wycinano lasy pod pola uprawne. Choć już w 1550 roku ¼ obszaru Japonii została pozbawiona lasów, w 1710 roku wycięto większość łatwo dostępnych lasów na Kiusiu, Sikoku i Honsiu oraz południową część Hokkaido. Ponieważ w lasach pozyskiwano jedzenie dla zwierząt hodowlanych i nawóz, wylesienie skutkowało niedoborem pasz, brakowało surowca budowlanego, nastąpiła erozja gleb i zamulenie rzek. Japończykom pod koniec XVII wieku w oczy zajrzał głód. W odpowiedzi na te zmiany, przez kolejne 200 lat znacznie zmieniono podejście do gospodarki. Przestawiono gospodarkę żywnościową na rybołówstwo i owoce morza, zaczęto produkować nawozy z resztek ryb, odgórnie ograniczono wycinkę lasów, a później rozpoczęto zalesianie. W efekcie dzisiaj Japonia może pochwalić się jednym z najwyższych na świecie wskaźników lesistości. Lasy stanowią ponad 68% powierzchni kraju. Dla porównania w Polsce jest to 31%, co jest nieco poniżej średniej w Europie.
Obcowanie z drzewami, a nawet ustawienie w mieszkaniu czy biurze odpowiednich roślin czy wdychanie olejków eterycznych, może obniżać ciśnienie krwi, zmniejszać stres, zwiększać energię życiową i pobudzać układ odpornościowy.
„Lasy od zawsze pomagały nam goić rany i leczyć choroby” – mówi w książce „Shinrin-yoku. Sztuka i teoria kąpieli leśnych” dr Li Qing z tokijskiej Nippon Medical School. „Od niepamiętnych czasów przynoszą ludziom spokój, wyciszenie i nową energię do działania”. Li Qing stał na czele grupy badawczej, która sprawdzała wpływ leśnej terapii na samopoczucie. Badania dr. Qing Li, eksperta w dziedzinie medycyny leśnej, dowiodły, że obcowanie z drzewami (sylwoterapia, lasoterapia, drzewoterapia, drzewolecznictwo), a nawet ustawienie w mieszkaniu czy biurze odpowiednich roślin czy wdychanie olejków eterycznych, może obniżać ciśnienie krwi, zmniejszać stres, zwiększać energię życiową i pobudzać układ odpornościowy. Przyda nam się to, zwłaszcza w tak trudnych czasach jakie przed nami. Ale to już inna historia …
Tymczasem zachęcam do lektury najnowszego wydania Credit Manager Magazine i życzę ciekawych rozmów podczas jak zawsze bogatej merytorycznie konferencji Credit Risk 2024!